Jak bardzo było warto ponownie wybrać się w tę podróż! Jak bardzo warto było wycisnąć z siebie te wszystkie litry potu. Jak bardzo warto było przebyć tę drogę w takim towarzystwie!
Jedenasta edycja męskiej wyprawy „NA SZLAKU Z PRZEWODNIKIEM SPOKOJU” zakończyła się wczoraj po przebyciu ponad 90 kilometrów Bieszczadzkich szlaków. Rozpoczęliśmy od wejścia z Ustrzyk Górnych na szczyt Tarnicy, a skończyliśmy trasę w Komańczy.
Natura była dla nas więcej niż łaskawa. Nie sposób opisać w jednym poście czego wspólnie doświadczyliśmy idąc ramię w ramię w męskiej energii. Było tego w tych kilku dniach naprawdę sporo. Wysiłek, ból, radość, szczęście, czasem strach, śmiech, współczucie, wsparcie, akceptacja. W męskim gronie na szlaku możemy pozwolić sobie na szczerość i… słabość. Nie da się udawać. Dzięki temu wspieramy się nawzajem we własnym rozwoju oraz uleczaniu relacji z samym sobą i światem.
Na szlaku, w krótkim czasie doświadczamy bardzo wiele emocji, które pokazują jak zmienne jest życie. Tak samo jak górski szlak. Raz wiedzie pod górę, a raz z góry. Raz idziesz w grupie, a kiedy indziej sam. Raz grzeje cię słońce, a raz marzniesz w chłodzie nocy na polu namiotowym. Raz śpiewają ptaki, a raz… wyją wilki!
W tej drodze jest wszystko co potrzeba, żeby przejrzeć się w sobie i zaakceptować to jakim się jest. Dlatego tak bardzo kocham te wyprawy i jestem szczęśliwy, kiedy wspólnie robimy pierwszy krok, a potem drugi, trzeci i wszystkie następne.
Krok po kroku. Ta zasada bardzo wyraźnie wybrzmiała podczas tej wyprawy. Bo droga do każdego celu, który sobie zakładamy, zaczyna się od pierwszego kroku. A każdy kolejny jest… pierwszym.
Dziękuję Wam wszystkim, którzy po raz kolejny zaufali mi i zdecydowali się wziąć udział w tej wyprawie. Ukłony za Waszą obecność, otwartość, uważność, szczerość, współczucie i radość. O wiele łatwiej się żyje wiedząc, że ma się takich BRACI!
D zobaczenia podczas kolejnych wypraw i oczywiście podczas męskiego kręgu!
HOWGH!